środa, 18 kwietnia 2012

Półfinałowe dygresje, cz. II

Chelsea - Barcelona
Tę parę powinniśmy dziś zobaczyć na boisku.

Barcelona nie miała szczęścia w losowaniu par ćwierćfinałowych otrzymując Milan za przeciwnika, jednak w półfinale na rywala narzekać nie mogą. Ze wszystkich półfinalistów drużyna Chelsea wydaje się być ekipą najsłabszą i chyba tylko decyzji o zwolnieniu Villasa-Boasa mogą zawdzięczać możliwość gry w półfinale Ligi Mistrzów. Londyńczycy odpadnięcia z obecnej edycji pucharu byli bardzo blisko już podczas meczów 1/8 kiedy to przegrali 1-3 z Napoli i dopiero dogrywka w rewanżu przyniosła im bramkę dającą awans. Również w ćwierćfinale zespół prowadzony już wtedy przez Roberto Di Matteo nie wyglądał najlepiej - szczęśliwie udało im się wywieźć jednobramkowe zwycięstwo z Lizbony, dość przeciętnie zagrali też w rewanżu na Stamford Bridge, gdzie wcale nie było widać, kto robi za gospodarza spotkania. Najgorzej jednak Chelsea prezentuje się w Premier League. Wielce prawdopodobne jest, że sezon zakończą poza pierwszą trójką, a tak niskiego miejsca w lidze nie mieli oni od roku 2003, kiedy to uplasowali się tuż za podium. Obecnie zajmują miejsce szóste, niewykluczone więc, że w ogóle nie zdołają zakwalifikować się do Ligi Mistrzów przy dość wymagających rywalach na koniec ligowego sezonu. Wszystko to pozwala sądzić, że obecna Chelsea to nie ta sama drużyna, z którą jeszcze nie tak dawno Barcelona regularnie zacięcie rywalizowała na arenie europejskiej. Mimo to wynik dzisiejszego spotkania pozostaje wielką niewiadomą.

Wiele zależy od tego, jak trenerzy ustawią swoje zespoły. Wydaje się, że trafienie z obsadą pozycji na dzisiejszy mecz będzie połową sukcesu. Dla Di Matteo najistotniejszy będzie wybór napastników i z korzyścią dla Chelsea byłoby w moim mniemaniu wystawienie w wyjściowej jedenastce Drogby kosztem Torresa. Iworyjczyk jest zawodnikiem waleczniejszym i bardziej charyzmatycznym, do tego zawsze imponuje boiskowym sprytem i przewyższa Hiszpana warunkami fizycznymi. Ten typ napastnika może sprawić defensywie Barcelony większe kłopoty niż dość przewidywalny i mocno przeciętny ostatnimi czasy Torres. Warto byłoby postawić też na zwinnego Sturridge'a, który daje drużynie więcej niż Malouda czy Kalou i częściej potrafi zaskoczyć niebanalnym dryblingiem i podaniem. Sporo zależeć będzie od Maty, ale nie sprawia on wrażenia piłkarza stworzonego do ważnych spotkań i ewentualnych bohaterów meczu upatrywałbym raczej w osobach wszędobylskiego Ramiresa i wciąż solidnego Lamparda, choć nie sposób oprzeć się wrażeniu, że Anglik nie zadziwia już tą samą dynamiką i efektywnością co kiedyś. Obaj będą musieli się sporo nabiegać by przyćmić katalońską pomoc. Sporą stratą będzie dla Chelsea brak Davida Luiza i ciekawe czy di Matteo nie zdecyduje się w związku z tym zagrać w środku Ivanovicem celem zabezpieczenia środka pola. Na szczęście dla Chelsea w wybornej formie znajduje się znów Petr Cech i kto wie, czy kilka świetnych interwencji w jego wykonaniu nie uratuje dziś The Blues.

Barcelonie wyjątkowo nie wiedzie się w tym sezonie na wyjazdach - pierwszy mecz ćwierćfinałowy z Milanem pokazał, że Guardiola boi się tych spotkań i możliwe, że jego celem znów będzie nastawienie zespołu przede wszystkim na zero z tyłu. Trójką w obronie raczej w tak ważnym meczu nie zagra, ale możliwe, że trener Barcelony zdecyduje się zostawić na ławce Fabregasa by postawić na skrzydłowych, którzy mieliby rozciągać linie obrony Chelsea na ich dość wąskim boisku. Zawodnicy klubu ze stolicy Anglii będą niewątpliwie bardzo groźni przy każdym stałym fragmencie gry, więc rozsądny okazać się może postawienie od pierwszej minuty na wysokiego Pique, który tak dobrze radził sobie ostatnio ze Zlatanem Ibrahimovicem. Problemem Barcelony jest nieprzewidywalność Chelsea i zbyt ofensywne lub przesadnie defensywne ustawienie może okazać się zgubne w ostatecznym rozrachunku. Dużą rolę może odegrać umiejętność Guardioli do trafnego reagowania na boiskowe wydarzenia i przemyślane zmiany taktyczno-personalne. Ewentualne zwycięstwo wniosłoby sporo spokoju do drużyny, którą w weekend czeka arcyważny w kontekście ligowego tytułu mecz z Realem Madryt.

Przewidywany wynik:

Chelsea gra w tym sezonie w kratkę, a z siedmiu rozegranych do tej pory meczów z czołówką ligi (United, City, Arsenal, Tottenham) zdołali wygrać tylko jeden.  Ewentualne zwycięstwo którejkolwiek ze stron nie powinno więc nikogo zdziwić. Trudniej jednak wyobrazić sobie wygraną Chelsea wnioskując choćby po ich grze w meczach przeciwko Napoli czy Benfice. Barcelona - nawet ta grająca zachowawczo i nieskutecznie na wyjazdach - to jednak wciąż zdecydowanie wyższa półka. Po zwolnieniu Villasa-Boasa i utracie szans na satysfakcjonujące miejsce w lidze z Chelsea spadła olbrzymi presja dzięki czemu mogą oni podejść do spotkania na większym luzie i zaryzykować bardziej ofensywną grę. Bardzo prawdopodobne jednak, że obie drużyny postawią tu na najpewniejszą opcję, czyli grę dość zachowawczą, co zaskutkuje pewnie remisem 0-0 lub 1-1. Takie rozwiązanie dyktuje rozsądek i szacunek dla rywala, przeczuwam jednak pewne dwubramkowe zwycięstwo Barcelony przy założeniu, że Milan jest jednak w tym sezonie drużyną konkretniejszą piłkarsko od Chelsea (Barcelona nie przegrała z nimi ani razu na cztery spotkania), Guardiola taktykiem inteligentniejszym od Di Matteo, a ogólny spadek formy drużyn angielskich wykrzywia obraz i tak marnie wyglądających w tym sezonie The Blues.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz