niedziela, 11 sierpnia 2013

Sánchez na równi pochyłej.



 
Alexis w drodze poza murawę Camp Nou.
 Po zadowalającym pierwszym sezonie w barwach Barcelony, Sánchez zaliczył rok bardzo nieudany i właściwie powinien być jednym z pierwszych nazwisk na liście transferowej. Alexis swoją nieporadnością irytował w tym sezonie jak żaden inny piłkarz. Najmniej chluby przynoszą Sánchezowi szczególnie dwie statystyki – skuteczność podań (najniższa w klubie – 80,3% przy średniej 89,5%*) oraz liczba strat (1,9 na mecz, ilość najwyższa tuż po Messim, któremu oczywiście nawet nie trzeba szukać usprawiedliwienia). Chilijczyk tracił masę piłek z powodu niedokładnych podań oraz w wyniku problemów z przyjęciem. Często gubił się też w swoich dryblingach, co prowadziło albo do straty albo ewentualnie do konieczności zagrania bezpiecznego podania do tyłu. Wydawało się, że im bliżej bramki przeciwnika, tym mniej Sánchez miał do zaoferowania. Liczbę strzałów na mecz ma najniższą ze wszystkich napastników, co sugeruje, że rzadko dochodził do sytuacja strzeleckich, a gdy już takowe się pojawiały, często je marnował. Sáncheza łapano też na spalonym najczęściej ze wszystkich piłkarzy drużyny (0,9 na mecz). Za Chilijczykiem zdaje się przemawiać jednak stosunkowo wysoka cena, za którą został kupiony (wśród działaczy klubu dominuje zapewne przekonanie, że skoro wydano na niego ok. 30 mln , to musi jeszcze trochę pobiegać dla klubu), a jego słaba forma nie rzucała się przesadnie w oczy w związku z równie rozczarowującymi występami rywalizujących z nim o pozycję w wyjściowej jedenastce Villi i Pedro. Moim zdaniem jest to piłkarz za słaby na regularną grę w Barcelonie (również mentalnie) i przyjście Neymara – jeśli tylko ten spełni choć część oczekiwań - powinno ograniczyć liczbę występów Alexisa w przyszłym sezonie. Przeczuwam, że piłkarz odejdzie za rok za jakąś symboliczną kwotę – szkoda więc, że nie zostanie sprzedany już teraz. Możliwe jednak, że po prostu nie ma kupców chętnych wydać na Chilijczyka pieniądze podobne do tych, które wyłożyła Barcelona. Ściskam oczywiście kciuki za Alexisa, ale jeśli ten nie pokaże się z naprawdę dobrej strony w nadchodzących rozgrywkach, to jestem pewien, że nawet Rosellowi skończy się cierpliwość.

*wszystkie statystyki pochodzą z portalu WhoScored.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz