wtorek, 9 kwietnia 2013

Sędzia kalosz.

To już tydzień od pierwszych meczów ćwierćfinałowych Ligi Mistrzów, za chwilę będziemy ekscytować się rewanżami. Można już zacierać ręce na losowanie par półfinałowych i trzymać kciuki za awans naszych ulubionych drużyn do finału rozgrywek. Szkoda jedynie, że piłkarski świat znów przymyka oko na błędy sędziowskie, które istotnie wpłynęły na wyniki dwóch z czterech spotkań tej fazy LM. Sam jeszcze nie zdążyłem otrząsnąć się po czerwonej kartce Naniego i ręce Zapaty, a UEFA znów uraczyła mnie futbolem na najwyższym poziomie naznaczonym przy okazji sędziowską niekompetencją. Chciałbym wrócić do wydarzeń sprzed tygodnia i napiętnować w gruncie rzeczy sam fakt, że sędziowie znów nie wykazali się należytą starannością, co w ogóle nie powinno mieć miejsca na tym poziomie rozgrywek, a już z pewnością nie tak regularnie. Właściwie każdego roku w meczach fazy pucharowej Ligi Mistrzów można doszukać się decyzji kontrowersyjnych, a nawet jawnie niesłusznych, co powoli zaczyna psuć mi przyjemność z oglądania ukochanego sportu. Na domiar złego jesteśmy nieustannie zmuszani taki stan rzeczy akceptować, ponieważ tak naprawdę nie robi się nic, by go zmienić, a jedyną jego konsekwencją jest żal piłkarzy drużyny mającej danego dnia mniej szczęścia. Okazuje się, że pokrzywdzeni zawodnicy muszą walczyć nie tylko ze swoimi ograniczeniami, ale również ze słabością przepisów i systemu sędziowania, którego wszystkie ewentualne niedociągnięcia i wady należy pokornie szufladkować jako niefortunne zrządzenia losu czy wręcz nieodłączne elementy gry.

Weźmy na początek najbardziej karygodny błąd sędziowski, czyli bramkę PSG na 1-1:

UEFA: "Gol uznany i trudno, po co drążyć temat?"
Jak można takiego spalonego nie dostrzec, pojęcia nie mam. Sytuacja jest ewidentna, bramka nie powinna zostać uznana. W tym meczu można się było również przyczepić do rzutu karnego podyktowanego za faul Sirigu na Alexisie:


W myśl przepisów karny jest w pełni zasłużony - bramkarz w piłkę nie trafił, ściął za to Chilijczyka. Nie jestem zwolennikiem dyktowania takich jedenastek, ponieważ w moim odczuciu rzut karny jest nieproporcjonalnie wysoką karą za faul w takich okolicznościach. Alexis nie chciał tak naprawdę minąć bramkarza - wiedział, że przeciwnik znajduje się zbyt blisko, a kąt jest zbyt ostry, aby oddać skuteczny strzał. Wykazał się więc nie lada sprytem i refleksem wybijając w odpowiednim momencie piłkę sprzed rąk Sirigu, któremu z kolei zabrakło lepszej oceny sytuacji i wyczucia intencji napastnika. Z jakiej racji drużyna ma otrzymać rzut karny, skoro zawodnik nie miałby szans dogonić tak kopniętej przez siebie piłkę, a nawet gdyby jakimś cudem ta sztuka mu się udała, to poziom zagrożenia tej akcji zdążyłoby drastycznie zmaleć - obrońcy byliby już na swoich pozycjach, a napastnik musiałby kontynuować grę ze skraju pola karnego. Myślę, że przepisy powinny uwzględniać takie sytuacje, przewinienia w polu karnym różnią się w końcu od siebie i nie powinny zawsze skutkować tym samym - w końcu nie każdy faul zasługuje na kartkę. Może lepszym rozwiązaniem w byłby w takim przypadku rzut wolny pośredni?
W drugim wtorkowym spotkaniu arbiter również nie dostrzegł pozycji spalonej:


Do odbitej przez bramkarza piłki dopadnie będący na pozycji spalonej Mario Mandzukic i chwilę później wyłoży ją Thomasowi Mullerowi. Sytuacja nie jest tak klarowna jak poprzednia, ale nie zmienia to faktu, że również w tym wypadku chorągiewka powinna zostać podniesiona. Mamy więc już dwa mecze, w których sędziowie wybitnie się nie popisali, ale to nie koniec. W ramach deseru możemy zainteresować się też dwoma niepodyktowanymi karnymi w meczu Real - Galatasaray. Najpierw piłkę przytrzymał sobie ręką Khedira, kontrowersje wzbudził też późniejszy faul Ramosa na Buraku Yilmazie.


Nie tak dawno Rafał Stec pisał na swoim blogu o błędach sędziowskich w kontekście werbalnych ataków na sędziów, psujących i wypaczających w rezultacie samą dyskusję o futbolu. Prawdą jest, że takie wydarzenia spychają samą piłkę na drugi plan, ale osobiście nie jestem w stanie zaakceptować krzywdzących decyzji sędziów, uznając je jedynie za nierozerwalnie związane z tym sportem "wypadki losowe". Nie zgadzam się, aby sędziowie byli automatycznie rozgrzeszani ze swoich błędów z racji tego, że wykonują częstokroć trudną i stresującą pracę. FIFA ogłosiła w tym roku, że na przyszłych Mistrzostwach Świata wprowadzi technologię goal-line, ale wydaje się, że ten system zupełnie nie rozwiąże większości problemów natury sędziowskiej. Na co komu taki bajer, skoro wątpliwości, czy piłka faktycznie przekroczyła linię bramkową pojawiają się bardzo rzadko, a błędy z nich wynikające stanowią jedynie nieznaczny procent ogółu pomyłek sędziowskich - sam na szybko pamiętam tylko dwa. Plagą współczesnego futbolu są trudności arbitrów w ocenie pozycji spalonych oraz przewinień w polu karnym. Jako koneser futbolu chciałbym, aby dążyło się raczej do wyeliminowania tych niechlubnych cech piłki - nawet kosztem utraty płynności gry czy zerwania z tradycją. Pracy sędziom nie ułatwiają przepisy, które z racji nieustannej ewolucji sportu nie nadążają za boiskowymi realiami i często okazują się zbyt ogólnikowe i niejasne. Na chwilę obecną jestem za wprowadzeniem powtórek w sytuacjach wątpliwych - wierzę, że wszystko jest lepsze niż ściskanie przed meczem kciuków za brak pomyłek sędziowskich, co niestety zdarza mi się ostatnimi czasy z przygnębiającą systematycznością.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz